emigracyjno  /  podróżniczy












{o mnie}
weterynarzu
 
{księga gości}
 
 
{linki}


{archiwum}
strona glowna
2011 lipiec/sierpien
2011 kwiecień/maj
2011 marzec
2011 styczeń/luty
2010 listopad/grudzień

2010 październik
2010 sierpień/wrzesień
2010 czerwiec/lipiec
2010 kwiecień   /maj



napisz do mnie






Najlepsze Blogi
Ranking i toplista blogów i stron

 grafika: Aghia



 8 lutego 2011
RACLETTE  ZE  SZWAJCARAMI

Zima na wsi dłuuuży się i jest nudnawa, prac rolniczych jest mniej niż w ciepłych miesiącach, więc Comité du Pays, czyli Komitet Powiatowy w lutym organizuje raclette przy udziale zaprzyjaźnionych Szwajcarów.
W salle de fêtes jednej z miejscowości ustawiane są stoły, Szwajcarzy ustawiają swoje specjalne grzałki i instalują w nich połowy kół swoich serów (robionych własnoręcznie w Szwajcarii z mleka własnych krów pasionych na alpejskich łąkach). Ludzie podchodzą z talerzami napełnionymi ziemniaczkami, sałatkami i wędlinami, a kucharze zgarniają na nie podgrzaną roztopioną warstwę sera jak sos.

Pycha, mimo że po powierzchni potraw pływają oka tłuszczu :) popijając winem daje się radę i wszyscy w wesołej atmosferze próbują podchodzić jeszcze raz i jeszcze raz, a nuż jeszcze zmieści się do brzucha :)
Do tego przygrywa rodzina ze Szwajcarii na akordeonach, kontrabasie i dzwonkach z szyj krów (akurat nie zrobiłam zdjęć tych dzwonków)

Komentuj







http://aghia.prv.pl/foty/2011-02/raclette4.jpg










11 stycznia 2011

FOTOGRAFOWANIE

Jako blondynka, na wycieczce do Azji zamiast fotografującej stałam się obiektem fotografowanym. Przekonałam się na własnej skórze, jakie to wkurzające te ciągle wycelowane lufy, niektóre ukradkiem w plecy, a niektóre wprost w twarz.

Dla mnie dobry aparat to taki który jest absolutnie nieduży, nie zwracający uwagi, i szybkostrzelny.

Gdybym brała na wyjazdy wielki aparat z długą lufą, to pewnie zrobiłabym co nieco pięknych technicznie fotencji detali architektonicznych i stepów mongolskich o zachodzie słońca. Ale ja akurat najbardziej lubię fotografować ludzi i zdarzenia.

Wyobraźmy sobie, że ubogi zamiatacz o świcie sprząta ulicę. A ja podchodzę ze swoją super-drogą machiną, ustawiam sobie kadr i parametry. W tym czasie sprzątający płoszy się, czar chwili pryska, a co najgorsze pozostawiam po sobie złe wrażenie.

Albo mogę mieć długą lufę i strzelać z oddalenia, nie będąc zauważonym. Tylko że wtedy nie biorę udziału w wydarzeniu, nie przekazuję swoich emocji, w zdjęciu nie zawiera się prawda.

A co z sytuacjami, które zauważymy przechodząc obok, i zanim się oddalimy aby zrobić fotkę chwila przemija bezpowrotnie?

Dlatego, mimo że np. w Pekinie dostałyśmy z koleżanką pęcherzy na nogach od zrobionych kilometrów po hutongach (ubogich dzielnicach gdzie całe życie toczy się na ulicy), nie mam ani jednego zdjęcia biegających dzieciaków, panów w podkoszulkach grających na skrzynce w karty, kobiet robiących pranie. Zachowałam te wszystkie obrazy w pamięci, dla siebie, ale nie ośmieliłam się wyjąć aparatu.

Niektóre zdjęcia można zrobić wyłącznie po pobycie w danej społeczności, zaprzyjaźnieniu się z ludźmi i poznaniu ich życia, tylko wtedy są prawdziwe.

Wiem, że jest pełno osób które się nie krępują, walą foty przejazdem, nie przejmując się co fotografowani ludzie czują, ale życzę im żeby choć przez jeden dzień przekonali się jak to jest być po drugiej stronie, na celowniku jak małpy w zoo.

Komentuj



                               blondynka w Chinach




                             polscy turyści spotkani w Mongolii

    Francja, wieś francuska, Aghia blog emigrancki z francuskiej wsi, blog z Francji, francuskie rolnictwo, francuskie wsie, pola uprawne Francja, podróże, blog podróżniczy