emigracyjno  /  podróżniczy












{o mnie}
weterynarzu
 
{księga gości}
 
 
{linki}


{archiwum}
strona glowna

2012.06-08  sianokosy, sekcja, Bieszczady
2012.05  doradztwo fermowe, kobiecy gabinet
2012.04  poczta polska, piknik renesansowy
2011/2012  operacja polowa, zganianie byczkow
2011.08-09 kuracja ciszą, stare traktory, Francuzy
2011.07-08 destrukcja i odnowa, dziadkowie
            Gantois, serdecznosc sasiadow, mirabelki

2011.04-05 piknikowa cesarka, skanowanie w
    miescie, u dziadkow, od
żywajace winorosla

2011.03  bagietka powszednia, rolnik z krowa
2011.01  raclette ze Szwajcarami, fotografowanie
2010.11  bizony, kobieta w terenie, patriotyzm
2010.10  niedzielny poranek, vendanges w Coiffy,
               Epifania wikarego Trzaski, Syberia

2010.08  wokol stolu, angielski w podrozy
2010.06  wesele, owocowy czerwiec, kościółek
2010.05  w podrozy, mlodzi, wolnosc
2010.04  maj, efficacité rentabilité production,
                                                           przyjaciele



napisz do mnie






Najlepsze Blogi
Ranking i toplista blogów i stron

 grafika: Aghia



    
 13  sierpnia  2011
DESTRUKCJA  I  ODNOWA

Kiedy powiedzieliśmy znajomym Francuzom, że we wrześniu jedziemy sobie na Węgry, spotkały nas zdziwione miny.
Czemu nie pojedziemy raczej np do Alzacji, tam przecież też są słodkie wina jak Pinot Gris albo Gewurtztraminer?

Ale mój K przedstawił niewiedzącym Frankom sprawę jasno: w Alzacji może nas spotkać tylko destrukcja w postaci alkoholizowania się. Za to na Węgrzech, po wieczornym upojeniu winem, rano wstępuje się w wody gorących źródeł w celu odnowy.
Wszystkie toksyny, stresy i złe humory zostają wyciągnięte, człowiek jest jak nowo narodzony, no i gotowy na kolejną destrukcję.
W ten sposób cykl się zamyka, równowaga zostaje zachowana.

Komentuj


na zdjęciu: alzackie miasteczko Bergheim, u stóp Wogezów




 7  sierpnia  2011
ZNÓW U DZIADKÓW GANTOIS
W niedzielę z rana znowu zostałam wezwana przez moich ulubionych dziadków Gantois do chorej krowy. 
Kto nie czytał moich poprzednich wpisów, przypominam że to dwaj bracia starzy kawalerowie.
Mają już pod osiemdziesiątkę, mieszkają w starej chałupie, a w stodole trzymają jeszcze parę krów mięsnych.
Jeden dziadek nie może się wyprostować i chodzi o lasce zgięty wpół, jego brat ma chore biodra i człapie okrakiem,
mimo to zostawili sobie parę zwierzaków żeby się czymś zajmować. Żeby było po co podnieść się rano z łóżka.
Ich krowina cierpliwie nadstawia głowę żeby dziadek założył jej uwiąz, a potem pozwala się dotykać po chorym wymieniu.
Komentuj







 28  lipca  2011
BOGACTWO REGIONU

Zbliża się coroczna wizyta Rodziców.
Spisałam sobie program wizyty: w piątek obiad u sąsiadów, potem herbata u księgowej. W sobotę kolacja u sekretarki razem z jej mężem i jej mamą. W niedzielę festyn średniowieczny w Chatillon, na którym spotkamy pełno znajomych, z każdym z nich zatrzymany się na pół godziny na pogawędkę. W przyszłym tygodniu możemy wstąpić do owczarzy żeby pokazać ich hodowlę owiec i przy okazji wypić wspólnie apero, a także do Szwajcarów żeby pochwalili się swoimi pięknymi czarnymi końmi Fryzami.

Rodzice już podnieśli szum. Daj nam spokój, po co te wszystkie wizyty, sami sobie pojeździmy po okolicy, pooglądamy tylko trochę zabytki.
No tak, zapomniałam że w Polsce często w wolnym czasie najlepiej zamknąć się w czterech ścianach, gapić się w telewizor, i narzekać że ciotka to taka i owaka, kuzynka nas nie zaprosiła itp.

A tymczasem największym bogactwem tego regionu są właśnie RELACJE MIĘDZYLUDZKIE.
Gdzie indziej jak nie tu można od ludzi dopiero co poznanych w kwiaciarni dostać zaproszenie na obiad?

Niedawno amputowałam zmiażdżoną kosiarką racicę u owcy, przyjechałam parę dni później na kontrolę, skończyło się na ciasteczkach i piciu aperitifu przez godzinę, i zaprosinach na za tydzień, do tego wyszłam z siatką miodów produkowanych przez pana domu i z butelką wina rabarbarowego.

W niedzielę o 7h jeden rolnik zawołał mnie do krowy z problemami po porodzie, potem mu było głupio że mnie tak wcześnie wyciągnął i zostałam z jego rodziną na śniadaniu.

Rolnicy na emeryturze nudzą się, więc dzwonią do innych emerytów, i namawiają się na wspólne wesołe 2-3 dniowe wycieczki.
Zresztą podczas tych wyjazdów nie muszą płacić za noclegi, ponieważ zatrzymują się u kolejnych znajomych.

Niedługo przeprowadzam się do nowo kupionego domu, i nie potrafię już zliczyć ile dostałam propozycji pomocy przy przenoszeniu mebli i pożyczenia dużego samochodu do transportu!

To są przykłady tylko z 3 ostatnich tygodni, a mogę wspomnieć jeszcze, że nigdy nie zostajemy sami ani w Boże Narodzenie, ani w Sylwestra. Rozumiem że Rodzice mogą się obawiać, że przez barierę językową nie mogą pogadać, ale nawet to nie bywa problemem ponieważ w okolicy pokupywało domy wielu Holendrów nie znając ani słowa po francusku, a i tak są zapraszani na różne okazje, zwyczajnie sobie siedzą piją wino uśmiechają się i jest miło :)
Tutaj po prostu nie da się żyć samotnie, nie da się wyjść chociażby do ogródka wieczorem nie dostając od sąsiadów zaproszenia na grilla. 
Tylko dzięki tym wszystkim ludziom mogę wytrzymać daleko od ojczyzny.



Komentuj




25  lipca  2011

MIRABELLES

na przełomie lipca i sierpnia dojrzewa złote bogactwo regionu Lotaryngii, czyli pyszne soczyste mirabelki.
"Mirabelles de Lorraine"
 Mirabelki zbiera się trochę inaczej, trzeba pod drzewkami rozłożyć płachty i otrząsać owoce kijem.
Potem przesuwa się płachty pod kolejne drzewko, a na końcu przebiera je do wiaderek.

Z mirabelek powstaje wszystko, świeże kładzie się na tarty, albo przerabia na konfitury, kompoty, dodatek do pasztetów wieprzowych, nadzienie do mięs itp.
Na końcu z nadmiaru owocków nastawia się w beczce fermentację i pędzi bimber mirabelkówkę :)
Mój kochanek JM z nudów na emeryturze produkuje co roku paręnaście butelek, i potem rozdaje wszystkim jako prezenty. Sam też dostaje od innych, ale nikt nie jest w stanie wypić takich ilości alkoholu, więc są butelki które krążą z rąk do rąk od lat, i nikt nie pamięta czyje były bo nie ma żadnej etykietki z nazwiskiem ani datą :)


Komentuj















 



    Francja, wieś francuska, Aghia blog emigrancki z francuskiej wsi, blog z Francji, francuskie rolnictwo, francuskie wsie, pola uprawne Francja, podróże, blog podróżniczy